• TECHNOFOBIA
  • Posts
  • VC, który trzęsie Doliną Krzemową | TECHNOFOBIA | Newsletter Artura Kurasińskiego

VC, który trzęsie Doliną Krzemową | TECHNOFOBIA | Newsletter Artura Kurasińskiego

Jest jeden fundusz, który maczał palce w największych firmach na przestrzeni ostatnich 50 lat. Są uznawani za Ojca Chrzestnego VC i mają potężne koneksje w Dolinie Krzemowej.

Ich portfolio zawiera lub zawierało między innymi inwestycje w Apple, Google, Nvidię, Oracle, PayPal, SpaceX, Cisco czy Whatsappa, Airbnb, Doordash. A to tylko mały wycinek ich projektów.

Wiesz o kim mowa? Sequoia Capital. Do końca 2021 zarządzali aktywami o wartości ponad 85 miliardów dolarów.

W połowie 2019 roku łączna wartość firm, w które zainwestowała Sequoia, wynosiła oszałamiające 3,3 biliona dolarów. A biorąc pod uwagę, że Apple sam osiągnął kapitalizację rynkową w wysokości 3 bilionów dolarów, skarbiec Sequoia z łatwością przekracza teraz 5 bilionów dolarów, nawet w przypadku różnych perturbacji rynkowych.

By lepiej opisać ich sytuację – wyobraź sobie, że wygrywasz los na loterii i otrzymujesz wczesne udziały w Apple’a, a przy okazji marnujesz swój kapitał na trzy kolejne startupy, które obiecywały, że będą „the next big thing”. Zdarza Ci się również zainwestować w firmy – oszustów, jak choćby inwestycja 150 milionów dolarów w FTX, po której musisz przepraszać swoich partnerów.

Oczywiście, jest to przerysowana scena, natomiast patrząc na rachunek zysków i strat, wszystko wskazuje na to, że Sequoia Capitla musi coś w sobie mieć, bo dalej są na powierzchni od 50 lat. Do tej pory zainwestowali w ponad 1800 firm, w tym wcześniej wymienionych gigantów. Część osób nazywa ich ojcami chrzestnymi Doliny Krzemowej.

By lepiej zrozumieć ich fenomen, musimy poznać Dona Valentine’a. Urodził się w Nowym Jorku, gdzie spędził swoje młodzieńcze lata. Po zdobyciu dyplomu z chemii na Uniwersytecie Fordham, Don spakował walizki i w latach 50. wyjechał na złote wybrzeże południowej Kalifornii.

W tamtym czasie zimna wojna była gorącym tematem, a firmy zbrojeniowe rosły jak grzyby po deszczu. Don wylądował jako inżynier sprzedaży w Raytheon, ale miał uczucie, które nie dawało mu spokoju.

Był typem faceta, który patrzył na standardowe zasady i stanowczo mówił: "nie". Wierzył, że trzymanie się przeszłości jest dla skamielin. Aby tworzyć nowe, lepsze rzeczy, trzeba płynąć zupełnie nowym nurtem. A jaka była “the next big thing”? Wafle krzemowe.


Chociaż Don nie potrafił odróżnić wafla krzemowego od wafla śniadaniowego, to temat go pociągał. Trafił do pracy w Fairchild Semiconductor, jednego z pionierów w branży.
Jako jeden z pierwszych sprzedawców w tej firmie, miał okazję zdobyć sporo doświadczenia i rosnąć razem z firmą. Zbudował dział sprzedaży i w ciągu siedmiu lat stał się Michaelem Jordanem sprzedaży półprzewodników.

Doświadczenie zaprocentowało i został zatrudniony na stanowisku kierowniczym w National Semiconductor, firmie wydzielonej z Fairchild. Wkrótce jednak poczuł, że musi uciekać z tego statku. Dlaczego?

Odkrył, że firma sprzedawała mnóstwo wafli rakietowym startupom, ale nie zgarniała z tego tytułu okazałego kawałka tortu, inwestując w nie.

Próbował przekonać do tego szefów, ale Ci zawsze odmawiali, nie rozumiejąc tej idei. Z czasem coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że to nie wafle krzemowe są przyszłością, a biznesy, które je wykorzystują do budowy technologicznych narzędzi.

Zaczął wykorzystywać własną gotówkę do inwestycji w technologiczne firmy. Zwróciło to uwagę dużych graczy, takich jak Capital Group.

Ich współpraca na pierwszy rzut oka okazała się idealnym połączeniem. Capital Grup mieli głębokie kieszenie, ale nie posiadali wiedzy o scenie technologicznej, którą zdobył Valentine przez prywatne inwestycje.

Zaproponowali mu pozycję w funduszu inwestycyjnym. Przyszły założyciel Sequoi nie wahał się długo i w 1972 roku dołączył do projektu. Nazwa? Sequoia Capital. Pomysł zaczerpnięto od nazwy drzew – sekwoi, potężnych i wysokich drzew w Sierra Nevadzie w Kalifornii.

To alegoria do budowy ambitnej i długowiecznej organizacji.

Pierwsza inwestycja opiewała na 600,000 dolarów w Atari w 1975 roku. A za niecały rok, pionier gier komputerowych został sprzedany za 28 milionów dolarów.

To dopiero początek przygód. Ten, kto zna dobrze historię Steve’a Jobsa, wie, że przyszły CEO Apple pracował dla Atari w momencie inwestycji przez Sequoie.


Wyobraź sobie: Steve Jobs, buntownik, który później stał się guru technologii, był kiedyś facetem szukającym pieniędzy na sfinansowanie swoich marzeń. Pierwszy przystanek: Nolan Bushfnell, szef w Atari. Nolan nie zdecydował się na propozycję, ale przekierował go do Valentine’a.

Don wspominał, że w swoim życiu spotkał tylko dwóch wizjonerów: Roberta Noyce'a z Fairchild i Intela oraz Steve'a Jobsa.

Zanim Steve dotarł do inwestora, projekt Jabłka już ruszył, a Jobs zdał sobie sprawę z potencjału swojego projektu, co przełożyło się na wielkość inwestycji od Dona – musiał wyłożyć 150 000 dolarów, by mieli o czym rozmawiać.

I teraz moglibyśmy zakończyć ten wątek – Don dzięki swojej inwestycji miał pływać w górach złota jak Sknerus McKwacz… otóż nie. Don musiał sprzedać swoje udziały w Apple dwa lata później za 6 milionów dolarów, ponieważ jego inwestorzy potrzebowali gotówki ze względów podatkowych. Był zmuszony obserwować, jak Apple coraz bardziej zwiększa swoją wartość, a on nie ma z tego ani grosza. Ta sytuacja dała mu ważną lekcję – zdał sobie sprawę, że by osiągać kolejne sukcesy, musi trzymać się organizacji zwolnionych od podatku.

Apple okazało się początkiem jego ekspansji. W dalszej kolejności postawił na Electronic Arts w '82, a następnie Oracle w '83. Jego portfel puchł z każdym dniem i tym samym napędzał kolejne ambitne plany.

Na scenę wkracza Cisco. Są późne lata 80-te i Cisco próbuje złapać finansowy oddech. Jest zdesperowane, a Valentine już doświadczony inwestor czuje wygraną.

Oferuje 2,5 miliona dolarów za 32% udziałów spółki Cisco. Licha kwota za tak sporą część firmy, natomiast w ówczesnym momencie spółka technologiczna nie miała wyboru i była przyciśnięta do ściany. To pozwoliło im przetrwać, by dziś być wiodącą firmą z sektora IT.

Cała historia ma dobry i zły wydźwięk. Dzięki wiedzy Dona o zarządzaniu, spółka urosła przepotężnie. Do 2000 roku Cisco stało się największą firmą na świecie. Dochodziło jednak do częstych spięć na linii Sequoia – zarządzający Cisco.

W szczytowym momencie Cisco było warte 569 miliardów dolarów. Skarbiec funduszu pękał wtedy w szwach. Można ich porównać do gwiazd rocka świata VC. Byli wtedy na samym szczycie.

To czasy, kiedy zaczyna się bańka dot-comów. Sequoia Capital weszła w nią z pełną parą i inwestowała swoje góry gotówki w nowe startupy. Trzeba im przyznać, że robili to świetnie.

Ich najlepsze inwestycje to Nvidia w 1993 roku i Yahoo w 1995. Jednak to był koniec. Don miał już na karku 64 lata, jednak to nie wiek go pokonał, a pędzący świat. Inwestor był świadomy swoich zalet i wad. Jego konikiem i ekspertyzą były produkty fizyczne – dlatego z powodzeniem mógł wspierać Apple, Cisco czy Nvidię w projektach produktowych, logistyce, czy zarządzaniem łańcuchami dostaw.

Jednak świat poszedł do przodu i coraz częściej pojawiały się produkty cyfrowe, a on tego po prostu nie czuł. Uznał, że to czas, by ustąpić ze stanowiska.

Nadszedł rok 1996, a Don przekazał pałeczkę Dougowi Leone i Michaelowi Moritzowi, dwóm gościom, których darzył największym zaufaniem. A ci postanowili wyskalować fundusz na cały świat.

Podobnie jak założyciel Sequoi, nie próbowali być we wszystkim najlepszymi. Znali swoje ograniczenia. Byli świadomi, że nie wiedzą nic o rynkach zagranicznych, więc stworzyli lokalne zespoły w Chinach i Indiach.

„Udało się”. Sequoia stała się czymś w rodzaju inwestycyjnego Midasa. Alibaba, DJI, JD, Nio, Bytedance – w każdej z tych firm Sequoia maczała swoje palce.

Na swoim domowym rynku również nie próżnowali i inwestowali w m.in.: Google, PayPala, LinkedIna, Kayak, YouTube i Dropbox. Ich portfolio można porównać do koszykarskiego Dream Teamu.

Świat znowu przyspieszył wraz z rewolucją mobilną. A Sequoia? Dalej inwestowała.

W 2009 roku zainwestowali w Airbnb 600 000 dolarów. Potem przyszedł złoty deszcz: Evernote, Stripe, Tumblr, Square, WhatsApp, Instagram, Instacart, Doordash, Reddit, Github, Zoom, Robinhood, Dashlane, Figma i SpaceX. Zainwestowali we wszystkie te startupy, co pozwoliło im znowu się obłowić.

BEZBŁĘDNY VC?

Czy pośród wielkich sukcesów, nie było wtop? To niemożliwe. Ich największą porażką wydaje się inwestycja w FTX. Włożyli 150 milionów dolarów w giełdę kryptowalut, która okazała się jednym wielkim oszustwem. Później przyznali się, że zawiódł ich proces due dilligence.

Wcześniej pojawiły się nietrafione inwestycje w ColorLabs w 2011, w który pokładali wielkie nadzieje, a ta upadła w kolejnym roku. Kolejny przestrzelili, celując w Jawbone, który zebrał $900 milionów dolarów, a mimo to nie potrafił się przebić na rynku elektronicznym i projekt musiał zostać zamknięty w 2017 roku. Takich projektów było wbrew pozorom sporo.

Mimo błędów wciąż są topowym funduszem w VC na świecie. Receptą wydaje się wspólny bieg i świadomość zarządzających, którzy wiedzą, kiedy oddać pałeczkę swoim następcom, lepiej rozumiejącym obecne realia świata.

Zaczęło się od Dona, który rozbujał całość, ale wiedział, kiedy doszedł do ściany. Przekazał firmę Dougowi i Michaelowi, którzy poradzili sobie na scenie dotcomów i skalowali fundusz na cały świat. Oni przekazali pochodnię Jimowi Goetzowi, gościowi odpowiedzialnemu za inwestycje we wczesnych latach 2000.

A teraz na czele firmy jest Roelof Botha, Matt Miller i Andrew Reed, którzy również odnoszą sukcesy.

Dzisiejszy świat VC pełny jest funduszy mogących się pochwalić świetnymi inwestycjami. Jednak to, co sprawia, że Sequoia jest ojcem chrzestnym tego świata to ich wiek. Większość VC ma 15-20 lat. Sequoia niedawno świętowała 51 lat.

Nie zwalniają tempa. Maczali i maczają swoje palce w prawie każdej ważnej inwestycji startupowej.

Ale to dzięki Donowi Valentine’owi, którego już nie ma. Postawił mocne fundamenty, a fundusz, choć popełniał i będzie popełniać błędy, nie zatrzymuje się i prze dalej.

Maciej Marek

Główne źródła:

Jak napisać regulamin dla aplikacji SaaS (i nie tylko)?

Wiesz już, że regulamin lub umowa to podstawa – nawet jeśli Twój projekt to „tylko” MVP. Nawet jeśli nie idealny – być musi :)

Jak zatem napisać regulamin dla aplikacji, np. SaaS?

Krok I – sprecyzuj, do kogo adresowana jest usługa. Jeżeli z usług może skorzystać każdy, bo jest to np. aplikacja do tworzenia notatek czy osobistego kalendarza, to nie ma ucieczki – regulamin powinien obejmować wszystkie kwestie wynikające z przepisów o prawach konsumenta.

Jeśli tworzysz aplikację biznesową i będą z niej korzystać wyłącznie profesjonaliści – masz o wiele większą swobodę, zwłaszcza w tak krytycznych obszarach jak wyłączenie odpowiedzialności za działanie usług.

Krok II – zidentyfikuj wszystkie Twoje obowiązki, czyli jakich informacji musisz udzielić w regulaminie zgodnie z przepisami. To dobry moment na rozplanowanie rozmieszczenia checkboxów.

Z najwyżej ustawioną poprzeczką mamy do czynienia w przypadku usług kierowanych do konsumentów. Takie niezbędne minimum informacji, które konsument powinien uzyskać od przedsiębiorcy przed zawarciem umowy to m.in. informacje o cechach świadczonych usług, sposobie porozumiewania się z konsumentem (uwaga – np. newslettery są traktowane jako odrębna usługa), Twojej odpowiedzialności za zgodność świadczenia z umową… czyli sporo :)

Nieuwzględnienie wszystkich wymaganych przez przepisy elementów lub złe sformułowanie poszczególnych postanowień regulaminu, mogą obniżać zaufanie do Twoich usług oraz narażać Cię na odpowiedzialność.

A co, jeśli działalność prowadzę w Polsce, ale usługi chcę kierować do innych państw?

Nie ma problemu. Regulamin (nawet ten pisany w innym języku) może przesądzać, że umowa z Twoim klientem podlega prawu polskiemu, a ewentualne spory będą rozstrzygane przez polski sąd. Musisz jednak pamiętać, że konsumenci, którym lokalne prawo przyznaje dalej idące uprawnienia niż te zawarte w Twoim regulaminie, mogą się na nie powołać, a Ty musisz je respektować.

Po więcej informacji o tym, jak napisać regulamin dla SaaS krok po kroku zapraszam Cię do mojego artykułu

A jeśli tak wolisz - posłuchaj podcastu “7 istotnych elementów regulaminu dla aplikacji SaaS”:

Nowy komiks z przygodami Róży i Maliny!

JEEST! Nowa część "Róża, a co chcesz wiedzieć?" jest już dostępna w sprzedaży. Tym razem Róża i Malina dowiedzą się o kupowaniu i sprzedawaniu online, reklamacjach, jak towary docierają do nas i jak można płacić za nie.

Komiks o nauce i technologii, którego kampania ustanowiła rekord polskiego crowdfundingu! Trzecia część serii bestsellerowego komiksu edukacyjnego tym razem opowiadającego o sprzedawaniu i kupowaniu w Internecie. Co znajdziesz w środku?

  • treści dla dzieciaków w wieku od 7 lat

  • tematy interesujący chłopców i dziewczynki

  • mądre treści poparte naukowymi dowodami

  • wiedzę na temat handlu w sieci dostosowaną do oczekiwań dzieci

  • jak robić dobre zdjęcia i szukać minerałów

  • link do darmowego słuchowiska!

Idealna książka dla ciekawych świata dzieciaków, które chcą się dowiedzieć,

jak funkcjonuje e-commerce.

Najnowsza część dostępna TYLKO na edukomiks.pl

Dla czytelniczek i czytelników Technofobii specjalna zniżka 15% z kodem: ROZA10

📰 Newsy Warte Twojej Uwagi

OpenAI planuje uruchomić marketplace dla modeli sztucznej inteligencji, które wykorzystają ich technologię jako fundament. Korporacje często dostosowują technologię OpenAI do swoich realiów. Marketplace umożliwiłby im udostępnianie swoich modeli innym firmom. To zwiększy konkurencję wśród platform z aplikacjami i pomoże dotrzeć OpenAI do szerszego grona.
LINK

Nowa wersja Stable Diffusion zapewnia znacznie detale i kompozycję w porównaniu do swoich poprzedników. Model jest w stanie tworzyć dłonie, które nie będą odstraszać twórców. Uruchomienie modelu wymaga minimum 16 GB pamięci RAM i karty graficznej GeForce RTX 20 lub wyższej z 8 GB pamięci VRAM. SDXL 0.9 będzie wkrótce dostępny w Stability AI Clipdrop i Dream Studio. Wersja open-source zostanie wydana w połowie lipca.
LINK

Elon Musk i Mark Zuckerberg zgodzili się na pojedynek w klatce. Spór między miliarderami technologicznymi rozpoczął się prawie siedem lat temu, kiedy satelita dzierżawiony przez Facebooka został zniszczony podczas startu rakiety SpaceX Falcon 9. Facebook wydzierżawił przepustowość na satelicie, aby zapewnić niektórym mieszkańcom Afryki dostęp do Facebooka. Oświadczenie Zuckerberga na temat tego incydentu nie zostało dobrze przyjęte przez Muska i pracowników SpaceX.
LINK

Amazon planuje stworzyć jedno miejsce, w którym firmy mogą zarówno korzystać z open-source'owych modeli generatywnych AI, jak i zamkniętych. To ma być odpowiedź Amazona na AI War. W środku znajdziesz wywiad z Mattem Woodem, VP AWS, który opowiada o podejściu korporacji do sztucznej inteligencji i jak planują "walczyć" z innymi Big Techami na tym polu.
LINK