- TECHNOFOBIA
- Posts
- GoPro: Ofiara własnego sukcesu? | TECHNOFOBIA | Newsletter Artura Kurasińskiego
GoPro: Ofiara własnego sukcesu? | TECHNOFOBIA | Newsletter Artura Kurasińskiego
Historia GoPro to dobitny przykład jak nadmierna ambicja i nie przemyślana strategia może doprowadzić lidera swojej niszy do ogromnych perturbacji.
Przygoda marki rozpoczęła się we wrześniu 2004 roku na targach w San Diego, gdzie zaprezentowano pierwszą kamerę GoPro Hero. Wzbudziło to zainteresowanie do tego stopnia, że chętni złożyli zamówienie na 100 sztuk od japońskiego dystrybutora. Początkiem nowej linii produktów stał się faktem.
W kolejnych latach produkt szybko zdobył uznanie wśród fanów przygód i sportowców, którzy chcieli uwiecznić swoje wyczyny. Kompaktowy rozmiar, trwałość i wszechstronność kamer sprawiły, że stały się one idealnym wyborem dla łowców adrenaliny, od surferów i snowboardzistów po rajdowców.
Dominacja GoPro była tak widoczna, że nazwa marki stała się synonimem całej kategorii produktów. Wejście na taki poziom rozpoznawalności to niezwykły sukces. GoPro zdobyło rynek. Jednak pomimo tak silnej pozycji, aktualnie od kilku lat mierzą się z regresem i nie mogą przebić szklanego sufitu.
TRUDNE POCZĄTKI
Sercem GoPro jest Nick Woodman, założyciel i obecny dyrektor generalny. Jego droga wcale nie była pasmem sukcesów.
Po ukończeniu college'u pod koniec lat 90. postanowił pójść w stronę biznesu. Dwa pierwsze projekty okazały się klapą. Jego pierwsza próba, sklep z elektroniką o nazwie EmpowerAll.com, w ogóle nie wzbudziła zainteresowania.
Natomiast drugie przedsięwzięcie, serwis gier online, początkowo zebrało prawie 4 miliony dolarów od inwestorów. Jednak krach dot-comów spowodował całkowitą stratę dla jego sponsorów.
Po serii niepowodzeń Woodman wybrał się na podróż do Australii, która okazała się kluczem do późniejszego pomysłu na startup.
Jego pasją był surfing, co było siłą napędową w jego życiu. Do tego stopnia, że surfing potrafił wpłynąć na tak ważną decyzję, jak choćby miejsce studiowania. Pragnienie przebywania w pobliżu oceanu było tak mocne, że doprowadziło go na uniwersytet w San Diego.
A stworzenie GoPro zrodziło się z autentycznej potrzeby społeczności surfingowej. W tamtych czasach robienie wysokiej jakości zdjęć podczas surfowania było przywilejem niemal wyłącznie profesjonalistów, współpracujących z dedykowanymi fotografami, którzy podążali za nimi krok w krok i fala w falę podczas ich przygód.
Surferzy amatorzy mieli ograniczone możliwości, często uciekając się do prowizorycznych rozwiązań, takich jak przypinanie jednorazowych aparatów od Kodaka do nadgarstków – metoda daleka od ideału.
Pierwszym pomysłem Woodmana było zaprojektowanie specjalistycznego paska, który pozwoliłby surferom bezpiecznie przymocować kamery do nadgarstków, eliminując ryzyko ich zgubienia lub niekontrolowanego kołysania.
Pracując nad pomysłem, zauważył, że pasek to za mało. Potrzebna jest lekka kamera umieszczona w trwałej obudowie, zdolna wytrzymać trudne warunki sportów wodnych.
Ewolucja koncepcji doprowadziła do narodzin GoPro, nazwy, która sprytnie oddaje ideę umożliwienia amatorom rejestrowania profesjonalnej jakości materiału filmowego z ich aktywności. Przydomek „Go Pro" sugerował, że użytkownicy mogą osiągnąć profesjonalne rezultaty dzięki specjalnie skonstruowanej kamerze.
Po powrocie z podróży Woodman poświęcił prawie dwa lata na przekształcenie swojej wizji w produkt. Wcześniejsze niepowodzenia tylko rozpalały jego biznesowy ogień. Strach przed ponowną porażką sprawił, że pracował niestrudzenie, upewniając się, że każdy aspekt jego nowego projektu został skrupulatnie zaplanowany i wykonany.
Po powrocie z wyprawy surfingowej zamieszkał z rodzicami i całkowicie poświęcił się projektowi. Pracował podobno 20 godzin dziennie, siedem dni w tygodniu.
Jego środki były ograniczone i tym momencie nie było mowy o zatrudnieniu dużego zespołu produktowego.
Wcześniejsze doświadczenia z utratą 4 milionów dolarów z pieniędzy inwestorów sprawiły, że był ostrożny przy poszukiwaniu inwestycji zewnętrznych. Polegał na własnych oszczędnościach i pożyczkach od rodziców, aby stworzyć prototyp produktu.
Pierwsza kamera GoPro była zmodyfikowanym modelem 35 mm od mało znanego chińskiego producenta. Wybrano ją ze względu na niską cenę. Dwa lata później została zastąpiona, gdy GoPro wprowadziło swoją pierwszą kamerę cyfrową.
Choć mogła nagrywać jedynie 10 sekund wideo, stanowiła znaczący krok naprzód. Każda kolejna wersja przynosiła ulepszenia, stopniowo zwiększając możliwości kamery.
Woodman wszystko robił sam. Osobiście dzwonił do sklepów surfingowych, aby zaopatrzyły się w jego produkt. Regularnie uczestniczył w targach, a nawet występował w QVC, aby promować GoPro.
Wejście na półkę w REI dało kolejny „kop” napędowy. A jeszcze większy przełom nastąpił, gdy Best Buy zgodził się sprzedawać produkt.
Rozwój był gwałtowny. W 2012 roku Woodman sprzedał 8,88% udziałów w GoPro za 200 milionów dolarów. Wówczas wycena firmy sięgała 2,25 miliarda dolarów. Do 2014 roku sprzedaż przekroczyła 1 miliard dolarów. Szczyt popularności GoPro osiągnęło w 2015 roku. Jednak coś się zepsuło. Choć sprzedaż rosła, to zyski zaczęły spadać, co w końcu przerodziło się w straty.
RÓWNIA POCHYŁA
Trajektoria po IPO zaczęła się zmieniać wraz z rosnącą nieefektywnością. Zaufanie otaczające GoPro i Woodmana w momencie IPO było ogromne, a firma konsekwentnie przekraczała oczekiwania.
Jednak te czynniki mogły doprowadzić do potencjalnych błędów w strategii i działaniach firmy. Przejście ze zwinnej, prywatnej firmy do podmiotu publicznego zwiększyło presję.
Pojawił się problem ego. Kierownictwo podbudowane początkowym sukcesem, wierzyło, że jest nie do powstrzymania. Nadmierna pewność siebie doprowadziła do zmian operacyjnych, które ostatecznie okazały się szkodliwe
Liczba pracowników wzrosła dwukrotnie, do 1600 osób, lecz spora część została zwolniona w późniejszym okresie.
W 2015 roku Woodman otrzymał pakiet akcji o wartości 285 milionów dolarów, co uczyniło go najlepiej opłacanym CEO w USA. Wystarczyło tylko kilka lat, aby nastąpiła dramatyczna obniżka jego pensji do… 1 dolara.
Próby dywersyfikacji GoPro, czyli wyjście poza specjalizację w sprzedaży kamer, spaliły na panewce. Próbowali wejść w branżę rozrywkową. Wykorzystując popularność filmów nagrywanych GoPro na platformach mediów społecznościowych, zainwestowała w tworzenie oryginalnych treści.
Firma zatrudniła doświadczonych menedżerów z Hulu i HBO Sports oraz opracowała kilka seriali telewizyjnych. Projekty ani nie były jednak ani popularne, ani nie przynosiły pieniędzy, więc zamknięto cały dział rozrywki w 2016 roku.
Próbowali również wejść na rynek dronów, co wydawało się naturalnym rozszerzeniem ich kategorii produktów, ale ten ruch także okazał się klapą. Dron Karma natychmiast został wycofany z rynku z powodu awarii zasilania, które powodowały, że drony spadały z nieba. To nie tylko spowodowało straty finansowe, ale również zaszkodziło reputacji firmy.
W styczniu 2018 roku następne 250 osób (20%) miało stracić zatrudnienie, przez co siła robocza przedsiębiorstwa miała spaść poniżej 1000 osób. W szczytowym momencie, udziały GoPro wyceniane były na 93,85 dolarów, ale pod koniec grudnia 2018 roku na jedynie 4 dolary.
Chociaż chęć rozwoju i dywersyfikacji jest zrozumiała, zwłaszcza dla spółki publicznej znajdującej się pod presją inwestorów, wykonanie pozostawiało wiele do życzenia. Firma zapuściła się w obszary, w których konkurencja była dużo większa, a im brakowało specjalistycznej wiedzy.
Fundamentalnym problemem GoPro było wąskie ukierunkowanie na rynek. Podczas gdy byli jednogłośnym liderem w kamerach sportowych, ta nisza ma ograniczony potencjał wzrostu.
Szybki rozwój smartfonów jeszcze bardziej ich ograniczył. Nick Woodman przyznał, że błędem była próba konkurencji ze smartfonami:
„We failed to make GoPro contemporary and failed to align GoPro to the smartphone movement”
To wszystko sprawiło, że wysoka cena produktów stała się problematyczna. Inwestorzy stracili wiarę w zdolność firmy do wyjścia poza jej pierwotną koncepcję, co doprowadziło do znacznego spadku wartości.
Sprzedaż firmy nigdy nie powróciła do poprzednich poziomów. I choć ostatnio swiętowali sprzedaż 50 milionów sztuk swojej kamery, to bez większych zmian lub innowacji wydaje się mało prawdopodobne, aby GoPro odzyskało dawną dominację na rynku.
Wycena na poziomie 11 miliardów dolarów mogła być zbyt optymistyczna, a dramatyczny spadek sugeruje, że rynek dokonał nadmiernej korekty. Firma nadal utrzymuje silną markę i produkuje wysokiej jakości produkty, ale musi znaleźć nową drogę rozwoju.
Maciej Marek
Deep Tech CEE Summit 2024 - Przyszłość innowacji w naszym regionie
W świecie opanowanym przez aplikacje mobilne i usługi internetowe, projekty deep tech stają się motorem napędowym rozwoju gospodarki. Opierają się one na badaniach naukowych oraz zaawansowanej inżynierii. Dzięki temu mają one potencjał transformacji całych gałęzi przemysłu jak również budowania silnej przewagi konkurencyjnej.
Biotech, miltech, energetyka, spacetech, medtech, nanotechnologia czy robotyka - to tylko część branż, które kryją się pod pojęciem deep tech. Coraz częściej znajdziemy w nich również zastosowanie AI.
Choć wiążą się one z podwyższonym ryzykiem inwestycyjnym, deep techy mają duży potencjał, by przynosić wymierne zyski. Co więcej, przykłady Tajwanu, Singapuru czy Izraela pokazują, że dobrze rozwinięty sektor zaawansowanych technologii ma bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo kraju.
Weź udział w trzeciej edycji Deep Tech CEE Summit, evencie skupionym na budowaniu wartościowych relacji biznesowych i rozwoju potencjału deep techów w regionie CEE.
To wydarzenie na którym;
Spotkasz wyselekcjonowane deep techy z regionu CEE 🌍
Nawiążesz relacje z inwestorami z CEE, UE, USA, UAE i Japonii 🤝
Weźmiesz udział w panelach dyskusyjnych o inwestowaniu w deep tech 💡
Poznasz technologie i zespoły, które rozwiążą Twoje problemy biznesowe 🚀
📅 28-30 października 2024, Warszawa
Jednocześnie trwa nabór do Deep Tech CEE Challenge 2024 - konkursu dla najlepszych startupów z pulą nagród o wartości do 1 000 000 €.
Szczegóły i formularz zgłoszeniowy do konkursu znajdziesz tutaj.
Do zobaczenia w październiku!
📰NEWSY WARTE TWOJEJ UWAGI
OpenAI dokonało zmian w strukturze swojego zarządu. Microsoft wycofał się z roli obserwatora bez prawa głosu, a Apple jednak zrezygnowało z objęcia podobnej pozycji. Zamiast reprezentacji w zarządzie, OpenAI planuje informować partnerów biznesowych i inwestorów o postępach poprzez regularne spotkania. Nagłe zmiany są prawdopodobnie reakcją na rosnącą presję ze strony regulatorów w UE i USA, którzy bacznym okiem przyglądają się inwestycjom gigantów technologicznych w startupy AI.
Elon Musk nie przestaje zaskakiwać swoimi kosmicznymi ambicjami. Pracownicy SpaceX już pracują nad projektem marsjańskiego miasta. Choć inicjatywa jest wciąż w powijakach, wizja Muska jest imponująca - spodziewa się, że w ciągu około 20 lat na Marsie będzie żył milion ludzi. Co ciekawe, ta marsjańska misja zdaje się być ukrytym motywem napędzającym działalność aż sześciu firm, którymi Musk kieruje lub jest właścicielem. Każda z nich mogłaby potencjalnie przyczynić się do stworzenia pozaziemskiej kolonii.
OpenAI pokazało system oceny postępów w rozwoju sztucznej inteligencji ogólnej (AGI). Przedstawili pięciostopniową skalę, począwszy od obecnych możliwości AI, aż po poziom, na którym sztuczna inteligencja dorówna wydajności całej organizacji. Kierownictwo OpenAI twierdzi, że ich AI obecnie znajduje się na pierwszym poziomie, ale szybko zbliża się do poziomu drugiego, gdzie będzie w stanie rozwiązywać podstawowe problemy. T
Google idzie na zakupy i szykuje się do największej transakcji w swojej historii. Prowadzą zaawansowane rozmowy w sprawie przejęcia firmy cyberbezpieczeństwa Wiz za 23 miliardy dolarów. Wiz, założony w 2020 roku, jeszcze w maju planował wejście na giełdę z wyceną 12 miliardów dolarów. Jeśli transakcja dojdzie do skutku, będzie to nie tylko rekordowe przejęcie Google, ale też sygnał, że gigant poważnie traktuje kwestie cyberbezpieczeństwa.
Jak Ci się podoba dzisiejsze wydanie? |