• TECHNOFOBIA
  • Posts
  • Jak Ukraina wygrywa wojnę w social mediach? | TECHNOFOBIA | Newsletter Artura Kurasińskiego

Jak Ukraina wygrywa wojnę w social mediach? | TECHNOFOBIA | Newsletter Artura Kurasińskiego

W wojnie, która toczy się w Ukrainie informacje w social mediach, lajki, serduszka i „szery” są równie istotne jak amunicja w karabinach, paliwo w pojazdach, czy morale żołnierzy. Rosjanie ze swoją armią internetowych trolli i sprawdzonymi mechanizmami urabiania umysłów wyglądali na niezwyciężonych.

Kremlowi latami udawało im się wpłynąć na blisko 30 różnych procesów wyborczych (od Europy po Amerykę), lansować różnorakie teorie spiskowe, tworzyć i promować teorie spiskowe (Q-anon i te, związane z antyszczepionkowcami). Wydawałoby się, że wojna z Ukrainą będzie tylko dopełnieniem formalności – Kijów upadnie szybko, a rosyjski przekaz zatriumfuje w social mediach. Tak się nie stało.

Nazywajmy rzeczy po imieniu – obie walczące strony tworzą propagandę wojenną. Próbują zakrzywiać rzeczywistość, grać na emocjach i pokazywać siebie w jak najlepszym świetle, a przeciwnika jako najgorsze zło.

Ważne! Nie staram się ustawić w roli „symetrysty” i jednakowo oceniać działania Rosjan czy Ukraińców. Żołnierze Putina dokonują przestępstw wojennych, masakrują ludność cywilną i niszczą zamieszkałe osiedla, czy wręcz miasta.

Strona ukraińska ma do dyspozycji tylko (i aż) zachodnią broń oraz swoje media, które bardzo sprawnie i skutecznie wykorzystuje do budowanie narracji o wojnie.

Rosjanie w obawie przed zachodnią wersją wydarzeń na szybko stworzyli prawo, które pozwala skazać na 15 lat więzienia za propagowanie „fałszywych informacji”. Narracja budowana przez Putina jest strasznie toporna, fałszywa i mająca od samego początku podstawowy problem – nie można zrobić z sąsiada najgorszego wroga, jeśli ten sąsiad jest w zasadzie twoim bratem.

Ukraińcy nie są częścią „zgniłego zachodu” czy Unii Europejskiej – to wszak byli mieszkańcy ZSRR i ludzie mówiący tym samym językiem, co mieszkańcy Rosji. Wyzwalanie ich od faszystów i robienie „denazyfikacji” jest absurdem.

Zobaczmy jakimi technikami posługują się Ukraińcy w wojnie o swój kraj.

Na ubitej ziemi

To, co od samego początku wojny budziło moje zdziwienie, to jakość przekazu strony ukraińskiej i jego poziom dopasowania do zachodnich standardów (oraz nośność komunikatów).

Twitter, Telegram oraz TikTok są idealnym platformami do przekazywania szybkich informacji. Zapewne tak samo, jak wiele innych osób obserwujecie konto NEXTA na Twitterze (jeśli nie, to polecam). Jest to konto białoruskich dziennikarzy, którzy bardzo sprawnie za jego pomocą informowali świat o protestach na Białorusi w latach 2020-2021. NEXTA informuje zdawkowo, ale za to bardzo rzetelnie i często z użyciem materiałów wideo pozyskiwanych od wolontariuszy.

Dlaczego kanał NEXTA jest taki ważny? Bo używa języka angielskiego, dzięki czemu dociera do ogromnej grupy użytkowników Twittera. Rosjanie mają co prawda swoje flagowe kanały: Russia Today czy Sputnik, tylko że zostały zbanowane z YouTube’a i Facebooka.

Twitter poinformował o tym, że będzie ograniczał linkowanie do RT i Sputnika (i innych mediów Kremla). Nie skończyło się tylko na działaniu firm prywatnych, bo już 27 lutego, Ursula vod der Leyen zapowiedziała oficjalne akcje z ramienia UE:

“We will ban the Kremlin’s media machine in the EU. The state-owned Russia Today and Sputnik, and their subsidiaries, will no longer be able to spread their lies to justify Putin’s war. We are developing tools to ban their toxic and harmful disinformation in Europe.”

Innymi słowy, media ukraińskie zyskały niesamowitą przewagę – nie musiały walczyć ze zmasowaną propagandą rosyjską rozsiewaną w anglojęzycznym internecie, a mogły skoncentrować się na docieraniu oraz zdobywaniu „serc i umysłów” użytkowników światowego internetu.

Nie czekając na Godota

To co się udało, zanim spadły pierwsze bomby to było informowanie świata o planach Putina. I nie robiły tego tylko ukraińskie media, ale w zasadzie politycy większości krajów Zachodu, różnego typu organizacje (jako ONZ) czy profile agencji wywiadowczych. Wszyscy przestrzegali przed zacieśniającym się pierścieniem wokół Ukrainy i przygotowaniach do inwazji. To spowodowało, że Putin stracił efekt zaskoczenia oraz musiał reaktywnie odpowiadać ma oskarżenia („nie, nic nie szykujemy”).

Kiedy 24 lutego pierwsze rosyjskie czołgi wjechały na teren Ukrainy, świat nie był zaskoczony. Wszyscy mogli przyglądać się tygodniami mapkom i zdjęciom satelitarnym pokazującym ruchy wojska Putina ze sporym wyprzedzeniem.

Efektu zaskoczenia nie było. Nagrania wideo z atakowanych miast i wsi szybko zostały wyemitowane, opatrzone anglojęzycznym komentarzem i podane w social mediach. Od pierwszych godzin wojny każdy mógł na bieżąco śledzić komunikaty, odezwy czy też oficja.

Naziści tacy jak my

Rosjanie wybrali narrację polegającą na próbie pokazania Ukrainy, jako kraju rządzonego przez faszystów, którzy schwytanych żołnierzy wroga wręcz zjadają. Tutaj Ukraińcy wspaniale wykorzystali do debunkowania takich zarzutów jeńców wojennych – kazali im dzwonić do swoich matek i nagrywali wideo z takimi rozmowami. Komunikat był jasny „wcale nikogo nie zabijamy, a wręcz prosimy – przyjedźcie i zabierzcie swoich chłopców”.

Rosjanie nie umieli obronić się przed taką narracją i boją się jej, ponieważ matki poległych żołnierzy już kilka razy w putinowskiej Rosji dawały się władzy we znaki. Te ruch Ukraińców był piekielnie dobry. Tak samo jak publikowanie danych na stronach internetowych o pojmanych żołnierzach – ponownie wspaniałe obejście blokady informacji przez stronę rosyjską.

Filmy z frontu

W przeciwieństwie do walk z 2014 roku, Ukraińcy bardzo selektywnie korzystają i przekazują informacje nagrywane na polu walki. Zdarzało się wcześniej, że osoby korzystające z telefonów komórkowych były namierzane, a ich pozycje bombardowane.

Obecnie mam wrażenie, że żołnierze przekazują materiały do „centrali”, która je obrabia (dodaje na przykład znaki wodne oficjalnych instytucji dla uwierzytelnienia) i planuje posty w Internecie.

Furorę robią wszystkie filmy pokazujące użycie broni przeciwpancernej, zestrzelenia śmigłowców, czy użycie dronów niszczących kolumny wojsk rosyjskich. Publikacje na pewno podlegają cenzurze i strona ukraińska wybiera odpowiednie nagrania, aby wpływać na morale swoich żołnierzy, jak i obserwatorów wojny w innych krajach.

Rosjanie przebudzili się w trzecim tygodniu wojny i również zaczęli publikować zdjęcia z dronów, czy przechwyconych magazynów z bronią. Niemniej takie informacje nie cieszą się żadnym zainteresowaniem w anglojęzycznym internecie.

Kuźnia bohaterów

Już w pierwszych dniach wojny stworzono kilka legend. Należą do nich na przykład „duch Kijowa”, czyli ukraiński pilot myśliwski, któremu przypisuje się kilkanaście zestrzeleń rosyjskich samolotów (w co powątpiewają eksperci – być może to jest to grupa kilku lotników).

Obrońcy z Wyspy Węży, którzy stworzyli sztandarowe hasło pierwszych godzin walki: „Русский военный корабль, иди нахуй” (którzy wbrew pierwszym informacjom nie zginęli, ale zostali pojmani), zostali szybko, bo 28 lutego pośmiertnie odznaczeni przez Prezydenta Zełenskiego medalem Bohatera Ukrainy, co miało niebagatelne znaczenie dla pozostałych walczących, jak i całego świata.

Witalij Skakun, saper, który jako ochotnik wysadził się razem z mostem, aby powstrzymać kolumnę rosyjskich czołgów. Czy bohaterska staruszka, która słoikiem strąciła rosyjskiego drona.

Wszystkie te postacie zostały medialnie obrobione, podrasowane i przygotowane do podania jako memy, dowcipy czy mające wzbudzić silne reakcje newsy. Nie ma znaczenia, że w jednej relacji dzielna babcia strąciła drona słoikiem z ogórkami a w drugiej z pomidorami. To jest idealna historia do stania się viralem.

Tymczasem Rosjanom nie udało się medialnie „wyprodukować” żadnego bohatera. W sumie poza kolejnymi generałami i wysokimi oficerami, których Ukraińcy zabijają, to po stronie Kremla ta wojna nie ma żadnych wyraźnych osobowości.

Rosjanie próbowali zasiać dezinformację za pomocą deepfake'owego wideo z Zełenskim, który nakazywał złożenie broni i poddanie się ukraińskim żołnierzom. Sprawa została szybko nagłośniona a oszustwo wyjaśnione.

Orkowie i Elfy

Nie wiem, czy zauważyliście, ale często w narracji ukraińskiej używane są określenia typu „orkowie” i „Mordor” w odniesieniu do wojska rosyjskiego oraz Kremla. To od razu ustawia odbiorcę w popkulturowym odniesieniu do „Władcy Pierścieni”.

Atakujący Rosjanie to źli orkowie, broniący się Ukraińcy to ludzie, krasnoludy i elfy – wolne rasy stawiające opór Sauronowi. Oni i my. Dobro i zło. Manichejska wizja przeniesiona na przedpola Kijowa.

Moskwa cały czas nazywając Ukraińców „faszystami”, nie ma szans wygrać z taką narracją - szczególnie, że to właśnie Ukraińcy ponosili ogromne straty w czasie wojny z Hitlerem. Ktoś na Kremlu naprawdę upadł na głowę myśląc, że taką narrację da się zaszczepić w zachodnich mediach.

Lider jest jeden

Prezydent Wołodymyr Zełenski jest obecnie najbardziej znanym politykiem na Ziemi. W czasie kilku tygodni od wybuchu wojny z prezydenta, który cieszył się umiarkowanym powodzeniem i zaufaniem wśród wyborców, jego notowania poszybowały do rekordowego poziomu. Często podkreśla się aktorskie doświadczenia Zełenskiego, co ma mu pomagać w kontakcie z wyborcami, a teraz ze wszystkimi Ukraińcami.

Niemniej gdyby Zełenski był tylko dobrym aktorem, to nigdy nie bylibyśmy świadkami reakcji polityków na jego wystąpienia w parlamencie amerykańskim, unijnym czy niemieckim.

W swojej wojskowej bluzie (co ma podkreślić, że wojna wymusza mniejszą dbałość o takie przyziemne sprawy jak garnitur i co tak bardzo kontrastuje z „mundurem” zwykłego polityka) Zełenski nadający wystąpienia ze swojego bunkra jest całkowitym przeciwieństwem Putina, którego przemówienia są parodią przywódcy.

Dzięki relacjom online Zełenski jest w stanie „stawić się” w różnych miejscach i uczestniczyć w debatach. Pomimo tego, że daje to poczucie omnipotencji Zełenskiego, to stawia wyraźny kontrast w stosunku do pokazówek Putina, które za każdym razem stają się przedmiotem analiz odnośnie tego, czy władca Kremla faktycznie gdzieś się pojawił, czy to tylko efektowny montaż?

Zwykli ludzie

Jeśli Rosjanie to mali, nieliczni orkowie zakuci w czołgową stal i grzęznący w błocie, to Ukraińcy są pokazywani jako naród i grupa. Takie budowanie morale za pomocą pokazywania „ludzi, takich jak ty”, którzy chwytają za broń i dzielnie stawiają opór najeźdźcy ma budować poczucie wspólnoty, ale także sugerować, że obecnie nie ma żadnej innej opcji poza aktywną walką – cały naród walczy z okupantem! I to działa.

Każdy dowódca wie, że najgroźniejszym orężem nie jest broń ale wiara w zwycięstwo i morale walczących. A Ukraińcom obu tych rzeczy nie brakuje.

Humor

Rosjanie szabrują sklepy. Ukraiński kierowca oferujący podwózkę załodze czołgu. Sprytni mieszkańcy ukraińskiej wsi biorą na hol rosyjski czołg. Babcia wygrażająca rosyjskim żołnierzom… Każdy z nas widział już setki takich filmów i memów i informacji mających za cel przedstawienie drugiej strony jako głupków, miernot i przegrywów.

Jak wiadomo, humor również jest potrzebny, aby na chwilę przestać myśleć tylko o złych rzeczach. Ukraińcy doskonale umieją budować taki content i propagować go swoimi kanałami. A jak wiemy, w internecie nie ma lepszych treści do dzielenia się niż te rozrywkowe.

Rosjanie nie mają żadnego pomysłu na tego typu content. Po pierwsze stosują zupełnie inny rodzaj narracji – taki całkiem na serio, pompatyczny „bogoojczyźniany”, wręcz celowo nawiązujący do II WŚ.

Nie mają również takich wydarzeń jak, chociażby kradzież czołgu, które można by szybko „ograć” w swoich kanałach. Zostaje im twarda i toporna propaganda kompletnie nie mająca jak się przebić w zachodnich mediach – chyba tylko jako parodia.

Wojna w mediach społecznościowych jest przez Putina przegrana.

Negatywne emocje związane z Rosją oraz ilość osób, które sympatyzują z Ukrainą jest ogromna.

Wszyscy czekamy na zwycięstwo Ukrainy na klasycznym polu walki.

Artur Kurasiński

NAJWAŻNIEJSZE NEWSY MIJAJĄCEGO TYGODNIA:

Po wielu problemach i niemal niekończących się schodach, Tesla otworzyła swoją pierwszą fabrykę na terenie Europy. Ogromny kompleks powstał niedaleko Berlina. Decyzja o wybudowaniu Gigafactory na terenie Państwa Środka jest związana z chęcią “odciążenia” zakładów firmy w Stanach Zjednoczonych i Chinach. Tesla przewiduje, iż pod Berlinem będzie w stanie z powodzeniem produkować około 500 tys. aut rocznie. Finalnie, Elon Musk chce, aby fabryka na terenie Niemiec była w stanie wytworzyć 1 milion aut w ciągu 12 miesięcy.

SpaceX po raz kolejny twierdzi, że usługa internetu satelitarnego Starlink może idealnie działać na pokładzie samolotów. Podczas konferencji Satellite 2022, wiceprezes SpaceX Jonathan Hofeller ponownie naciskał linie lotnicze, aby zainwestowały w zupełnie nowy rodzaj połączenia z siecią w swoich samolotach. Obecnie wiele firm współpracuje z takimi markami jak Viasat czy Intelsat. Starlink miałby nad wspomnianymi przedsiębiorstwami tę przewagę, iż byłby w stanie zaoferować znacznie szybsze połączenie z siecią. A na tym oczywiście skorzystalibyśmy najbardziej my - pasażerowie.

Mercedes rozwija nowy system autonomicznej jazdy o nazwie DrivePilot. To, co odróżnia niemiecką firmę od innych producentów, to fakt, iż Mercedes będzie brał pełną odpowiedzialność prawną w momencie kraksy lub wypadku podczas wykorzystania wspomnianego systemu. DrivePilot na zatwierdzonych obszarach potrafi już przyspieszać, kierować oraz hamować w odpowiednim momencie. Mercedes opisuje DrivePilot jako system autonomiczny trzeciego poziomu - docelowo będzie on wymagał dodatkowego zatwierdzenia przez niemiecki rząd.

Według najnowszych szacunków, na całym świecie zainstalowano już wystarczającą liczbę paneli słonecznych pozwalających wytworzyć 1 terawat energii elektrycznej. Taka wartość pozwoliłaby skutecznie zasilić jednocześnie wszystkie kraje Unii Europejskiej. Obecnie UE wykorzystuje zaledwie 3,6 proc. swojego zapotrzebowania na energię korzystając z paneli fotowoltaicznych. Motorem wzrostu w OZE pozostają Stany Zjednoczone, Chiny i Europa - tylko te trzy regiony odpowiadają za ponad połowę energii pozyskiwanej z fotowoltaiki na terenie całego świata.

To było do przewidzenia, że Spotify w końcu zainteresuje się konceptem Web3. Szwedzka firma oficjalnie opublikowała dwie nowe oferty pracy. Z ich opisu wynika, że Spotify szuka osób, które pomogą platformie streamingowej zrealizować marzenia o Web3. Można się spodziewać, że jeszcze na przestrzeni 2022 roku dowiemy się więcej na temat planów Spotify w tej materii. Już teraz niektórzy muzycy stawiają na NFT podczas premier swoich singli i pełnoprawnych albumów. Wspierając ostatnie trendy, Spotify stałoby się kolejną firmą, która oferowałaby swoim użytkownikom łatwą integrację z technologią blockchain.

A to niespodzianka! Winamp będzie sprzedawał cyfrowy, niewymienny token powiązany z oryginalną skórką graficzną programu - tą, którą możecie jeszcze pamiętać z 1997 roku. Idealne połączenie świata krypto i nostalgii, prawda? Winamp wystawi swoje NFT na aukcję za pośrednictwem OpenSea pomiędzy 16 a 22 maja 2022 roku. Kupujący będą mieli prawo kopiowania, powielania i wyświetlania obrazu - bez nabycia do niego pełnych praw autorskich. Część pieniędzy pochodzących ze sprzedaży niewymiennego tokena zostanie przeznaczona na cele charytatywne.

Zaledwie kilka tygodni po ostatniej podwyżce cen, Netflix przymierza się do dodania kolejnej opłaty do swojego planu abonamentowego. Firma mocno bierze się za użytkowników, którzy dzielą się swoim hasłem do konta z innymi osobami. Już niebawem za taki proceder może pojawić się dodatkowa opłata (około 2,99 dolara od konta). To również nie pierwszy raz, kiedy Netflix próbuje ukrócić masowe dzielenie się hasłem przez oglądających. Amerykański serwis z roku na rok wydaje coraz więcej na autorskie produkcje i szuka kolejnych środków na to, aby finansować nowości. Dodatkowa opłata może w tym pomóc. Konkurencja bowiem nie śpi i depcze po piętach. Zapłacisz?