• TECHNOFOBIA
  • Posts
  • Jak zarżnąć jednorożce? Newsletter Artura Kurasińskiego

Jak zarżnąć jednorożce? Newsletter Artura Kurasińskiego

Dawno temu poznałem młodego, ambitnego reżysera, który chciał kręcić kultowe filmy. Dokładnie tak. Uparł się, że zamiast tworzyć filmy, one od razu muszą mieć rangę kultowych. Bez doświadczenia, wiedzy i zespołu chciał od razu stać się branżową legendą.

Tak samo przez lata było z państwowymi projektami, które przyznawały środki na innowacje. W zamyśle takich instytucji każdy wniosek (nawet ten na 10 tysięcy złotych) miał się zamienić w Facebooka, Teslę czy przynajmniej lek na raka.

Dysponentami tych środków byli urzędnicy, którym polecono weryfikować wnioski i decydować, jaki wniosek będzie miał największy potencjał. Urzędnicy (albo eksperci z wynagrodzeniem 200 zł per wniosek) mieli oceniać, kto zasługuje na setki tysięcy złotych.

Polska na start-upowej mapie świata jest krajem bardzo dziwnym. Przeważa u nas udział państwa, które dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej wrzuca do systemu miliardy na innowacje. I kto ocenia, czy mój genialny pomysł zapisany na serwetce jest dobry, czy to lipa? Całkiem niedawno robił to urzędnik albo ekspert ze stawką kilkudziesięciu złotych za oceniony wniosek. Pisało mu się: "Zamierzam skopiować innowacyjne rozwiązania Naszej Klasy, tylko to będzie dla kotów". I urzędnik był zachwycony. Legenda branżowa głosi, że taki wniosek można było powielić i składać w oddziałach PARP w kolejnych województwach.

Tak w wielkim skrócie można opisać pierwszą falę środków unijnych, jakie Polska otrzymała. Potem ucząc się na błędach i wypaczeniach, udało się modyfikować zasady. Nie udało się natomiast osiągnąć założeń – pieniądze na "innowacyjność" były dystrybuowane, natomiast nie powodowały żadnych zmian na rynku.

Faktycznie budowano "rozwiązania informatyczne", kupowano "infrastrukturę technologiczną", leasingowano pojazdy dla zarządu i najbardziej wypasione Macbooki.

Natomiast śmiało można powiedzieć, że największą pociechę z nich miało Ministerstwo Finansów i Urząd Skarbowy. Pieniądze na innowacje budowały PKB przez w Polsce – i to chyba jedyny optymistyczny wniosek.

Polska branża VC chwali się i pokazuje wzrosty. Niemniej patrząc na to jak wygląda ten sam rynek startupów w Niemczech, Francji czy UK można doznać szoku, próbując porównywać te ekosystemy pod kątem wielkości, rund oraz ilości pieniądza. Nie mówiąc już o rynku amerykańskim, czy chińskim. Ilość inwestycji, środki dostępne oraz skalowanie spółek to nie przepaść – to Rów Mariański powiększający się z miesiąca na miesiąc.

 Pieniądze się po roku kończą, start-up tak naprawdę nie działa, ale właściciele go nie wyrejestrowują, bo się zobowiązali. Potem w raporcie piszą: "Podjęto próbę komercjalizacji projektu". A że nie wyszło, to się zdarza. Wszyscy są zadowoleni. Ten proceder jest wpisany w mechanizm rozdzielania unijnych środków, bo urzędnik ma jedno zadanie: żeby wszystko wydać. Zwracać Unii niewykorzystane środki? To byłaby niegospodarność. Nikomu nie zależało, żeby sprawdzać sensowność tych wydatków, nigdzie nie przeczytamy bardziej szczegółowo, jaki był los start-upów i innowacji, na które rozdaliśmy miliardy złotych. "Dostało 15 tysięcy firm, sukces odniosło 3 tysiące, robią to i to, zwiększają zatrudnienie". Nie dowiesz się tego.

Dolina Krzemowa nie powstała dlatego, że rząd amerykański postanowił stworzyć "najlepsze miejsce dla innowacji na świecie". Powstała dlatego, że w trakcie II WŚ grupa amerykańskich naukowców była świetnie opłacana przez rząd, aby rozwiązywać problemy aliantów i ratować życie żołnierzom walczącym z nazistami.

Kiedyś się pisało: stworzę portal dla kotów, to będzie strasznie żarło. Teraz polscy inwestorzy chętnie wykładają kasę na technologie reklamowe oraz SaaS. Piszesz, że masz pomysł na "optymalizację kanałów internetowych", lepiej zaadresujesz reklamy internetowe małych przedsiębiorstw na Facebooku, bo wymyśliłeś innowacyjny algorytm. Po pandemii swoje pięć minut mają też start-upy, które obiecują szybkie dostawy. "Dostarczymy wszystko w 10 minut".

Ci sami naukowcy po wojnie mają zgromadzone całkiem pokaźne oszczędności. Zrobili to samo co amerykański rząd – znaleźli kolejne osoby do rozwiązywania problemów technologicznych i zapłacili im. Natomiast (szczególnie w Polsce) ekosystem innowacji nie kończy się na tych, co mają pieniądze i na tych, co je dostają. Musi być jeszcze rynek odbiorców.

Muszą być podmioty, które kupią te innowacyjne spółki po rynkowych wycenach – bo inaczej skąd ma się znaleźć gotówka ponownie w obiegu? W San Francisco zostało to doprowadzone do absurdu, bo każdy debiut giełdowy doprowadza do pojawienia się setek nowych milionerów, którzy wykupują Tesle, całe domy i ogromne połacie ziemi.

W Polsce "founderzy" po "exitcie" kupują co najwyżej M3 (poza stolicą) i spłacają pożyczki. O środkach na dalszą inwestycję można zapomnieć. A jeśli spółka weszła na giełdę, to prezes spółki co najwyżej dostanie lepszą pensję i trochę udziałów (do sprzedaży po czasie kiedy wszyscy inni w tym VC zdążą już sprzedać swoje udziały).

W Polsce wszystkie sensowne firmy, które mają globalny potencjał, zmykają po rozliczeniu ostatniej transzy publicznych pieniędzy. Albo biorą nogi za pas już na etapie szukania rundy seedowej.

Uciekają nie z powodów optymalizacji podatkowych, absurdalnych wręcz prób fiskalizacji całego świata przez Ministerstwo Finansów, ale z prozaicznego powodu – w Dublinie, Berlinie czy Amsterdamie inwestorów oferujących miliony euro (zamiast setek tysięcy złotych w transzach) znajdzie się o wiele szybciej, a przede wszystkim stamtąd można prowadzić dalszą ekspansję na cały świat.

Inny słowy: w Polsce za publiczne pieniądze tworzone są spółki, które potem aby rozwinąć skrzydła zmieniają właścicieli (są inwestowane albo przejmowane przez zagranicznych udziałowców). Nie mogą tego zrobić w Polsce, bo tutaj nie ma miejsca dla nich – nie ma rynku, a nie klientów.

Cała ta "kultura innowacyjności" miesza ludziom w głowach, rozbija związek pieniędzy z pracą. Potem przychodzę do inwestora z pomysłem, a on mówi: "Słuchaj, nieważne, co robisz, mało mnie to obchodzi, byleby twój start-up był fajny medialnie, cool i dobrze się sprzedawał kolejnym inwestorom, bo wtedy będzie pęczniał i z moich 10 milionów zrobi się 100 milionów".

Te magiczne "jednorożce" na które tak czekamy (motywowani branżowym wyścigiem pompowania absurdalnych wycen spółek) i które nie mogą się nadal pojawić (pomimo tego, że licznie się mnożą w Rumunii czy nawet na Litwie) ostatecznie będą miały tyle wspólnego z Polską co nazwiska ich pierwszych udziałowców.

Smutne? Tak. Prawdziwe? Jak najbardziej.

I o tym właśnie rozmawiam w wywiadzie z Grzegorzem Sroczyńskim. Zapraszam do lektury całego wywiadu, a potem chwili zadumy nad polskimi jednorożcami. Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z tekstu tego wywiadu.

PS Jeśli spodobał Ci się ten tekst to tutaj możesz mnie wesprzeć. Wyceniłem koszt miesięcznego takiego wsparcia (8 wydań) na 12 złotych. Jeśli uznasz, że to co pisze i wiedza jaką przekazuję ma dla Ciebie sens to zapraszam do wspierania. Dziękuję!

Wywiad z Pawłem Nowackim o mediach w Polsce

"Czyli to, co można oceniać to jest to jak się wydawca przystosował do tego świata cyfrowego, czyli czym zasypał te straty z tytułu spadku sprzedaży egzemplarzowej czy sprzedaży reklam w gazecie. W Polsce mamy też dość specyficzną sytuację, ponieważ niewiele gazet żyje ze sprzedaży egzemplarzowej. To znaczy dystrybucja gazet i wiele lat temu, i teraz to są koszty. W cenie egzemplarzowej numeru, który mamy na okładce to często są koszty, które tylko pokrywają druk, kolportaż. Bardzo duży procent biorą kolporterzy, koszty redakcyjne, no – ogólnie wszystkie..."

NA DOBRY POCZĄTEK ROKU SZKOLNEGO!

https://edukomiks.pl/

Zapraszam do zakupy z 20% rabatem pierwszej albo drugiej części (lub obu!) mojego komiksu edukacyjnego "Róża, a co chcesz wiedzieć?". Idealny prezent dla dzieciaków, które chcą się dowiedzieć o technologii i innowacjach! Wpisz kod SZKOLA20 i skorzystaj z -20% promocji!

TEST KAMERKI I SŁUCHAWEK LOGITECH

REKLAMA

Nawet jeśli z radością pobiegniecie do swojego biura witać się z koleżankami i kolegami po rocznej rozłące to nadal co jakiś czas trzeba będzie odpalić Zooma, MS Teams czy Skype’a i pogadać z kimś zdalnie.

Ponieważ jestem od lat wierny marce Logitech (mam klawiaturą bezprzewodową K780 i myszkę MX Master 2S a do grania i oglądania filmów używam słuchawek G733) to postanowiłem sprawdzić sprzęt skierowany bardziej do klienta biznesowego….

✔️ CO CIEKAWEGO W TYM TYGODNIU? ✔️

👛 Apple zapłaci grosze

W zeszłym tygodniu Apple rozstrzygnęło sprawę federalną -- rozpoczętą w 2019 roku -- która oskarżała giganta technologicznego o monopolistyczną władzę nad swoim App Store.

Firma zgodziła się zapłacić 100 mln dolarów amerykańskim deweloperom, którzy płacili "nadmierne prowizje" od swoich aplikacji między czerwcem 2015 a kwietniem 2021 roku.

Ugoda dotyczy tylko deweloperów zarabiających mniej niż 1 mln dolarów rocznie, co po rozbiciu daje smutny obraz: niektórzy z nich mogą otrzymać nawet 30 tys. dolarów, ale 74% dostanie 500 dolarów lub mniej.

Dlaczego to jest ważne?

W App Store zarejestrowanych jest 30 mln deweloperów a klienci wydali ponad 72 mld $ na aplikacje w 2020 roku - zatem 100 mln $ odszkodowania to jest naprawdę symboliczna kwota..

Ugoda czeka na zatwierdzenie przez sąd, a deweloperzy mogą z niej zrezygnować. Wielu może, ponieważ akceptacja warunków oznacza zrzeczenie się wszelkich przyszłych działań prawnych dla podobnych skarg App Store.

🕹️Chiny ograniczają dzieciom dostęp do gier

Chińscy regulatorzy wprowadzają nowe restrykcje dotyczące gier online, ograniczając nieletnich do trzech godzin gry tygodniowo. Dzieci poniżej 18-go roku życia będą mogły grać tylko przez godzinę od 20:00 do 21:00 w piątki, soboty i niedziele oraz w święta państwowe. . Oficjalnie w mediach państwowych gry online są określane jako "duchowe opium".

Chińskie platformy gier jak Tencent i NetEase muszą ograniczyć gry online dla nieletnich do zaledwie trzech godzin tygodniowo po wprowadzeniu nowych zasad nałożonych przez państwowego regulatora. Zmiana jest wprowadzona w odpowiedzi na rosnące obawy o uzależnienie chińskich dzieci od gier i oraz regulację największych spółek technologicznych w Chinach.

Dlaczego to jest ważne?

Jak bardzo ta kolejna, chińska regulacja zaszkodzi Tencentowi, największemu chińskiemu gigantowi gier? Producent WeChat i inwestor w Fortnite próbował uspokajać inwestorów w swoim ostatnim raporcie kwartalnym pokazując, że gracze poniżej 16 roku życia stanowią tylko 2,6% przychodów brutto firmy w Chinach.

Taki zakaz graniach w gry w Chinach, nie jest pierwszy. W 2019 roku rząd ograniczył graczom poniżej 18 lat do 1,5 godziny gry wideo dziennie (lub trzy godziny w święta). Na początku tego miesiąca Tencent, przewidując ostrzejsze przepisy, jeszcze bardziej ograniczył limity dla nieletnich do jednej godziny gry dziennie, lub dwóch godzin w święta, dla niektórych gier, takich jak "Honor Królów", popularny tytuł w Chinach, który krytycy twierdzą, że uzależnia młodzież.

🇰🇷 Korea chce uregulować sklepy z aplikacjami

Rząd Korei Południowej uchwalił przełomowe przepisy regulujące działalność sklepów z aplikacjami mobilnymi oraz ograniczenia nałożone na twórców aplikacji, dyktujące, z jakich systemów płatności są zmuszeni korzystać. Nowe przepisy otwierają drzwi do alternatywnych opcji zakupu, teoretycznie pozwalając twórcom aplikacji na ominięcie 30% prowizji Apple i Google i przyjmowanie płatności bezpośrednio od konsumentów.

Dlaczego to jest ważne?

Poprawka do południowokoreańskiej ustawy o telekomunikacji, zostało uchwalone przez Zgromadzenie Narodowe kraju w celu ograniczenia działalności operatorów sklepów z aplikacjami, takich jak Apple i Google.

Oprócz wymagania od platform mobilnych, aby umożliwić alternatywne systemy zakupów w aplikacjach, zabrania również właścicielom sklepów opóźniania zatwierdzania aplikacji lub usuwania aplikacji z powodu odwetu. Nieprzestrzeganie przepisów będzie skutkowało karami w wysokości do 3% przychodów operatora sklepu z aplikacjami mobilnymi w danym kraju.

📢 Amazon tworzy klona Clubhouse

Amazon mocno inwestuje w nową funkcję dźwięku na żywo, która jest podobna do innych startupów oferujących "audio na żywo", takich jak Clubhouse czy Twitter Spaces. Można zadać sobie pytanie dlaczego dopiero teraz?

Dlaczego to jest ważne?

Podobnie jak w przypadku działań Amazona w zakresie podcastów i subskrypcji muzycznych, firma postrzega dźwięk na żywo jako sposób na wzmocnienie typów treści, które może zaoferować poprzez swojego asystenta głosowego Alexa i inteligentne głośniki.

Prace (podjęte przez muzyczny dział Amazona) obejmują płacenie sieciom podcastów, muzykom i celebrytom za korzystania z funkcji do rozmów na żywo (pokazów i wydarzeń).

Użytkownicy mają uzyskać dostęp do koncertów na żywo lub występów za pośrednictwem swoich kont Amazon Music. Firma jest w kontakcie z głównymi wytwórniami płytowymi w sprawie wydarzeń audio na żywo z artystami. Funkcja jest budowana z myślą o muzyce na żywo, ale gigant technologiczny ma również na oku programy radiowe i podcasty.