• TECHNOFOBIA
  • Posts
  • Prezesi nie płaczą - Newsletter Artura Kurasińskiego

Prezesi nie płaczą - Newsletter Artura Kurasińskiego

Podczas pobytu na GITEX w Dubaju, poświęciłem godzinę czasu na pooglądanie startupów zgromadzonych w sekcji blockchain. Po pierwsze, chciałem sprawdzić, co ciekawego można tam zobaczyć, a po drugie, poczuć ponownie ten “startupowy vibe”. Przechadzając się między poszczególnymi stoiskami, niespodziewanie naszła mnie refleksja: “rany boskie, jak dobrze, że nie jestem nimi.”

Jak dobrze, że nie muszę czytać guru bredzących o “hustlowaniu” (tak, to o Gary V i jego fanach), za wszelką cenę dbać o relacje ze wszystkimi dookoła, jeździć na WSZYSTKIE najważniejsze konferencje, być na każde skinienie potencjalnych inwestorów, podejmować czasami idiotyczne decyzje pod kątem rozwoju spółki tylko po to, aby efektowniej wypaść albo próbować wkraść się w łaski mediów plotąc potworne bzdury.

Jak to dobrze, że wstając rano, nie muszę myśleć o kończącej się kasie od inwestora, tysiącach konkurentów i oczywiście kolejnym artykule w TechCrunch oznajmiającym, że konkurencja (o której nie miałem nawet pojęcia, że istnieje) właśnie załapała się do kultowego Y Combinator i pozyskała 100 mln dolarów.

Jak to dobrze, że wchodząc codziennie do biura, nie muszę udawać przed swoim zespołem, że wiem, co robię. Że mam pełną kontrolę nad rozwojem spółki, moje pomysły są przemyślane i logiczne, a kolejne decyzje o rozwoju narzędzie podjąłem po gruntownym przemyśleniu wszystkich kwestii.

Zarządzanie startupem (nawet takim bardzo małym pod kątem zespołu czy stanu konta) to dramat. Orka i doświadczenie ogromnie stresujące. Medialne wzorce wskazują, że powinna to być przysłowiowa bułka z masłem – wejdziesz w piżamie na spotkanie z inwestorami, napiszesz swój biznesplan na serwetce, spotkasz Elona Muska w windzie i w czasie 15 sekund przekonasz go do inwestycji w twoją firmę.

Niesamowite ciśnienie wywołują już także oczekiwania rynkowe i mierzenie się z innymi podmiotami – wycena, szybkość wzrostu, czy tempo pozyskiwania kolejnych rund. Pamiętam, jak wiele razy byłem bliski płaczu kiedy po kilku tygodniach ostrego projektowego sprintu, dowiadywałem się, że ktoś nie dość, że coś podobnego zrobił, to właśnie ma już wersję 2.0 czy nawet 3.0 i zdobywa kolejną rundę. A my ledwo skończyliśmy pivotować i nie mam siły, ani pomysłu co jeszcze zmieniać.

Pamiętam swoją frustrację związaną z nieustanną szarpaniną z inwestorami, którzy domagali się cudów w zakresie zainwestowanej kwoty (która była x4 mniejsza niż rynkowa i faktycznie potrzebna do realizacji, a jednocześnie porównując ją do sum zbieranych przez zachodnią konkurencję x10), szczegółowo rozliczając z braków formalnych, ale za to umywając ręce przy próbie podzielenia się jakimkolwiek problemem.

Doskonale zapamiętałem, jak często musiałem przyklejać sobie uśmiech na twarz i przez cały dzień spędzony w biurze udawać, że wszystko jest ok, wiedząc, że być może w kolejnym miesiącu nie będzie kasy na koncie, żeby zrobić wypłaty. I ten stres, który towarzyszył każdemu, wybłaganemu spotkaniu z potencjalnym inwestorem, który widząc stan spółki, dopijał kawę i uciekał.

Brakowało mi wiedzy, doświadczenia a przede wszystkim wsparcia psychologicznego. Czasami nawet głupiej możliwości pogadania z kimś z branży naprawdę szczerze o tym, co się dzieje i wywalenia swoich tłumionych emocji. Niestety, CEO nie płacze, nie żali się. Prezes zapieprza radośnie w bluzie z kapturem między jednym wywiadem a podpisaniem papierów na kolejną inwestycję. Inaczej spada medialna widoczność i ciężej jest przykuć uwagę fanów.

A jak wiadomo, obecnie media społecznościowe są obowiązkowym elementem budowy PR firmy. Trzeba więc non stop pokazywać siebie w doskonałym nastroju, popijającego drinka z palemką, gdzieś w egzotycznej lokacji, koniecznie z laptopem, żeby dać sygnał „ja cały czas pracuję!”

Składając wniosek do KRS o zamknięcie spółki, czułem się wypalony, załamany, ale przede wszystkim przegrany – zawiodłem inwestorów, swoich pracowników, którym wypłacałem pensje i czułem, że od tego momentu cały świat będzie miał mnie za przegrywa i impostora.

W Polsce kulturowo nie jesteśmy gotowi na porażkę –traktuje się ją jako plamę na honorze i dowód na to, że nie podołało się „amerykańskiemu snu”, czyli osiągnięciu sukcesu na kosmiczną skalę bez żadnego, wcześniejszego doświadczenia.

Jeśli w USA pokutuje stereotyp „do pucybuta do milionera”, to w Polsce jest głęboko zakorzeniony, branżowy stereotyp: „twój pierwszy biznes musi zarobić miliardy, inaczej jesteś nikim”. Oczywiście najlepiej gdyby stało się to po kilku miesiącach.

W świecie startupów wbrew obiegowej opinii nie ma miejsca na błędy – jakoś nie dostrzegamy i nie kibicujemy tym, którzy zaliczają glebę (jasne, to fajny case study na prezkę czy krótki artykuł, ale zawsze będziemy fetować zwycięzców).

Tutaj, mdlące od ilości wazeliny komentarze (przoduje w tym osoby na Linkedinie) mieszają się z buńczucznymi oświadczeniami „mamy inwestora, teraz kierunek księżyc!”.

Bo jak wszyscy wiemy, prawdziwy startup powstaje w głowie nastolatka, który natychmiast dostaje kasę od największego funduszu po to, żeby po roku czasu wejść na giełdę z wyceną 100 mld $. Inaczej to jest po prostu “dobry exit”.

Osoby, które szukają inspiracji, są bombardowane takimi „zwykłymi historiami” i za pewnik przyjmują, że ich droga musi pójść takim samym szlakiem – inaczej czeka je branżowe wykluczenie i stygmatyzacja.

Znam bardzo dużo spółek i prezesów, których podmioty generują dziesiątki czy wręcz setki milionów. Czasami przesyłają mi jakieś linki do medialnych publikacji z pytaniem „Artur, o co chodzi? Czy ja dobrze rozumiem, że tych trzech gości chwali się, że nie mając nic, pozyskali inwestora, oddali 30% udziałów w spółce i to jest powód do dumy? Przecież ich biznes nie zarobił jeszcze ani złotówki”.

Oni tej narracji nie rozumieją – dla nich liczy się mocny fundament w postaci zysków, a nie zdobywanie kolejnych inwestorów, którzy finansują rozwój spółki. No oczywiście można ich nazwać „dinozaurami” albo „dziadkami”, ale patrząc dookoła ile takich „starożytnych” biznesów działa w kontrze do „tych cudownych startupów” można chyba im przyznać rację.

A nawet trzeba. Trzeba także zrozumieć ich zdziwienie, że kiedy porównują swoje spółki (np. produkujące drewno do firm robiących aplikacje), to odkrywają, że ich biznesy nie są „sexy” medialnie.

Tak bardzo chcemy wierzyć w branżowe mity (to wszystkie jednorożce powstające w garażach rodziców albo genialne pomysły rodzące się w trakcie podróży pociągiem), że mając przed oczami historie prawdziwych biznesów, nie chcemy z nich korzystać.

Wolimy mrzonki o „nowej ekonomii” i zdmuchnięciu porządku wszystkiego przez startupy technologiczne. Oczywiście – Facebook czy Amazon rządzą miliardami dusz i mają niesamowity wpływ na nasz świat. Niemniej te spółki nadal nie zastąpią milionów innych firm i biznesów działających w cieniu największych rynkowych podmiotów.

Pod koniec dnia okazuje się, że w budowaniu sklepu z biżuterią czy sprzedawanie własnych czapek z wełny też jest fajne, pożyteczne i nie trzeba do tego dorabiać żadnej filozofii. A przede wszystkim, ma się czas na przeczytanie książki i pobawienie się ze swoimi dziećmi.

Niedługo odkryjemy, że polski ekosystem startupowy (tak, to też dotyczy VC) składa się z osób z problemami psychologicznymi, walczącymi z depresją i wypaleniem zawodowym, używkami i weekendowymi szarżami (bo po ciężkim tygodniu trzeba „odpiąć wrotki”).

Tego oczywiście nie widać na Linkedinie czy Insta. Trzęsące się ręce i białe twarze po kolejnym ataku paniki, lista zażywanych leków, czy live z łóżka, z którego się nie wychodzi tygodniami, to nie są rzeczy, które przyciągają serduszka i lajeczki.

Polski folwarczny mental (zarządzania przez strach i wyzysk) spotyka neoliberalny kult "zapieprzania" i nakłada się na mantrę VC "pokaż mi wzrost, więcej, szybciej!".

Co może pójść źle?

PS Jeśli spodobał Ci się ten tekst to tutaj możesz mnie wesprzeć. Wyceniłem koszt miesięcznego takiego wsparcia (8 wydań) na 12 złotych. Jeśli uznasz, że to co pisze i wiedza jaką przekazuję ma dla Ciebie sens to zapraszam do wspierania. Dziękuję!

🔥 REKLAMA NA BLOGU I W NEWSLETTERZE 🔥

Wiele osób pyta się o możliwość zareklamowania swojego biznesu czy usługi w tym newsletterze albo na blogu. Więc jeśli chcesz zamieścić reklamę w tym newsletterze i dotrzeć do bardzo wartościowej grupy odbiorców to zapraszam! Cena: 1500 zł netto (4 edycje, jeden pełen miesiąc).

O tym newsletterze: najpopularniejszy newsletter technologiczny w Polsce. Stworzyłem już 209 wydań przez 4 lata. Obecnie subskrybuje go 5883 osób (głównie menadżerowie, prezesi i osoby odpowiedzialne za zarządzenie w firmach i startupach).

Format reklamy: tytuł, wstęp + grafika z linkiem (tutaj zobacz przykład).

Blog - zapraszam po szczegóły tutaj. Polecam ofertę zamieszczenia artykułu w cyklu “Biznes Hackers” (zobacz przykład tutaj) za 5000 zł netto

Napisz do mnie i ustalimy szczegóły: [email protected]

🚀 MAGAZYN PISMO O PRZYSZŁOŚCI 🤖

Jestem ultrasem, fanboyem "Pisma". W każdym wydaniu jest jakaś perełka, a czasami spędzam weekendy na lekturze artykułów, prozy czy ogromnych felietonów. Rzadko na polskim rynku może spotkać takie wydawnictwo, które łącze w sobie fascynację światem, uwielbienie do sprawdzania faktów oraz wybitne osobowości twórców. "Pismo" (obok "POLITYKI" i "Tygodnika Powszechnego") jest w mojej ocenie najciekwszym wydanictwem na polski rynku potrafiącym pogłębić wiedzę i zaciekawić.

Chciałbym Was zachęcić do lektury nowego, specjalnego numeru "Pisma" ponieważ kręcić się będzie wokół przyszłości. Polecam szczególnie wywiad z Peterem Wattsem, jednym z moich ulubionych pisarzy SF (kto nie czytał "Ślepowidzenia" ten niech biegnie i kupi tę książkę!), ale znajdziecie w nim wiele więcej takich smaczków.

Kod na zakup rocznej prenumeraty „Pisma" z numerem specjalnym „Wokół Jutra" (ze zniżką od mnie :) https://magazynpismo.pl/prenumerata/

KOD 4d75ecf5f2

Cena ze zniżką: 168 zł / rok czyli 14 zł / miesiąc

O prenumeracie:

  • papierowe wydanie „Pisma" z bezpłatną dostawą wysyłane przed premierą

  • dostęp online do wszystkich treści (aktywujemy od razu)

  • wydania audio i cykle podcastów

  • 3. sezon „Śledztwa Pisma"

  • wszystkie numery na czytniki (pliki: PDF, ePUB i MOBI)

  • dostęp do pełnego cyfrowego archiwum

  • dodatkowe treści dostępne tylko online

O numerze specjalnym (można kupić poza prenumeratą: https://magazynpismo.pl/wydanie-specjalne-wokol-jutra/)

W wydaniu „Wokół Jutra” przyglądamy się przyszłości. Z jednej strony sprawdzamy, jakie rozwiązania szykuje dla nas technologia, z drugiej – jak na przyszłość i związane z nią wyzwania (demografia, zmiany klimatu, energetyka, sztuczna inteligencja czy biotechnologia) patrzy literatura science fiction. W końcu czy jej sednem nie jest projektowanie światów możliwych?

W numerze m.in.:

Karolina Lewestam, autorka „Pisma” i publicystka wielokrotnie nominowana do Nagrody Grand Press, rozmawia z pisarzem science fiction Peterem Wattsem o tym, czy i jaka przyszłość czeka ludzkość oraz jakie znaczenie ma w jej kształtowaniu nasza natura.

Michał Cetnarowski z „Nowej Fantastyki” pisze o tym, w którą stronę zmierza polska fantastyka.

Karolina Słowik-Garbiak kreśli możliwe scenariusze rozwoju edukacji na przykładach już działających start-upów technologicznych.

Prof. Piotr Homola z Instytutu Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk w Krakowie tłumaczy Adamowi Robińskiemu, w jaki sposób każdy z nas może się przyczynić do badań nad sygnałami z kosmosu i co wiara ma wspólnego z nauką.

Szymon Holcman z wydawnictwa Kultura Gniewu, autor scenariusza komiksu Robot, przedstawia swoją wizję pracy przyszłości.

Zofia Sawicka, redaktorka i autorka „Pisma” wprowadza z kolei czytelnika w świat literatury fan fiction, której autorzy są czasem oskarżani o plagiat, a kiedy indziej straszeni sądem przez twórców prozy będącej dla nich twórczą pożywką.

KSIĄŻKA TWÓRCY GUMROAD PO POLSKU

REKLAMA

Dla kogo jest ta książka?

Ta książka to podręcznik dla twórców, którzy chcą wyjść poza konwencjonalny świat biznesu i budować wspaniałe firmy każdych rozmiarów i rodzajów z dowolnego miejsca na świecie.

Napakowana wiedzą zdobytą i przetestowaną w boju w boju – w czasie powstawania oraz przebudowy Gumroad, internetowej platformy dla twórców – pozwoli czytelnikom odkryć, jak rozpocząć i skalować biznes oparty na oprogramowaniu stworzonym dla społeczności, na której najbardziej im zależy.

W książce Sahil nauczy Cię jak:

  • mieć firmę, której nie jesteś niewolnikiem,

  • zarabiać pieniądze przed zbudowaniem czegokolwiek,

  • tworzyć i wysyłać produkty bez konieczności pisania kodu,

  • stworzyć firmę bez uciążliwych spotkań, opartą na kulturze wykorzystywania asynchronicznej i zdalnej pracy,

  • zrobić różnicę i zarabiać tym na życie.

O autorze książki:

Sahil Lavingia to założyciel i CEO serwisu Gumroad. To także anioł biznesu, malarz oraz pisarz.

W 2011 roku, zrezygnował ze swojej pracy w Pinterest (był tam pracownikiem nr 2) - zanim miał możliwość spieniężenia swoich akcji - żeby uruchomić Gumroad - platformę, która pomaga twórcom sprzedawać produkty online. Na swój projekt pozyskał ponad 8 milionów dolarów od funduszy VC i... wszystko przepadło w 2015 roku.

Jak sam mówi, "ciężko w to uwierzyć, ale ten upadek w 2015 był jedną z najlepszych rzeczy, jaka mi się kiedykolwiek przydarzyła".

Od tego czasu, przebudował Gumroad w dochodowy, stabilny biznes. W swojej wędrówce, pomógł stworzyć tysiącom twórców biznes internetowy.

Książka będzie wydana będzie w zarówno w wersji papierowej, PDF, ePub, mobi i audiobooka.

WAŻNE: wysyłka książki odbędzie się w drugiej połowa listopada.

Pierwszy hackathon w Polsce poświęcony zagadnieniom gospodarki wodnej.

REKLAMA

Nie lejemy wody, polskie zasoby wodne są niemal najmniejsze w Europie. Jeżeli chcemy to zmienić, to czas zacząć działać! Właśnie dlatego 6-7 listopada spotkamy się ONLINE, aby wspólnie poszukać skutecznych rozwiązań, które pomogą mądrze dysponować posiadanym rezerwuarem. Pokażmy światu jak unowocześnić gospodarkę wodną i zapobiec suszy w przyszłości! Nagroda główna to 10 000 PLN, a na uczestników czekają też dodatkowe atrakcje, warsztaty i konkursy.

Aby wziąć udział w Aquathonie nie musisz potrafić programować! Zapraszamy każdego, niezależnie od posiadanego doświadczenia, kto ma ciekawy pomysł i nie zgadza się na aktualny status quo! Czekamy zarówno na reprezentantów IT, programistów, grafików, UXowców, aktywistów, specjalistów w dziedzinach marketingu, zarządzania, czy projektowania oraz na każdego, kto ma chęć, aby coś zmienić!

JAK WSPÓŁPRACOWAĆ Z TWÓRCAMI NA TIKTOKU?

REKLAMA

Kolejna porcja wiedzy o TikTok dla marek. Tym razem rozmawiam z Leną Gryszko i Paulą Kornaszewską o tym, jak współpracować z twórcami na TikToku. Zapraszam do posłuchania podcastu!

CREATORS ECONOMY - CO TO JEST, JAK JEST DUŻE?

"What is the creator economy? It’s defined as the class of businesses built by over 50 million independent content creators, curators, and community builders including social media influencers, bloggers, and videographers, plus the software and finance tools designed to help them with growth and monetization.

The three top trends in the creator economy are:

  • Creators moving their top fans off of social networks and on to their own websites, apps, and monetization tools

  • Creators becoming founders, building out teams and assembling tools to help them start businesses while focuses on their art

  • Creators gaining power in the media ecosystem as fans seek to connect with individual personalities rather than faceless publishers"

"By the time OnlyFans launched in 2016, Rothfield had a deep understanding of how the creator economy worked in the adult space. During the pandemic, the platform saw explosive growth, with 200k new users and 8k new creators signing up every day."

"Half of all streamers who earn payouts have made less than $28 so far this year, a far cry from top earners’ millions. However, Twitch only offers payouts once a streamer’s accrued revenue balance reaches $100. Exceedingly few are getting rich from streaming: Only 0.06% received over the U.S. median household income of $67,521. A quarter of all revenue was earned by the top 1,000 accounts."