• TECHNOFOBIA
  • Posts
  • Zagmatwana historia Whatsappa | TECHNOFOBIA | Newsletter Artura Kurasińskiego

Zagmatwana historia Whatsappa | TECHNOFOBIA | Newsletter Artura Kurasińskiego

„Masz WhatsAppa?” – to pytanie weszło do naszego życia na stałe. To aplikacja o zagmatwanej historii, której cele, od momentu wystartowania, zmieniły się o 180 stopni. Obecnie ponad 2 miliardy osób korzysta codziennie z tego komunikatora. Nie ma reklam, nie ma opłat, a dane? Cóż to osobny temat, który dziś poruszymy.

By poznać cały model biznesowy WhatsAppa, musimy się cofnąć do 2008 roku.

Brian Acton i Jan Kouma to dwaj założyciele projektu. Daleko im do typowych potentatów z Doliny Krzemowej. Gdy wpadli na stworzenia tej pomysł apki, byli już po trzydziestce. Wcześniej pracowali w Yahoo, jednak brak opcji rozwoju zmusił ich do zmiany. Odrzucił ich Facebook, więc postanowili przejść na swoje.

W 2008 iPhone'y przeżywały boom, a rozwijający się App Store był gorącym kąskiem dla programistów, co Brian i Jan postanowili wykorzystać – tak powstał WhatsApp. Jednak jego pierwsza wersja okazała się totalną klapą. Szybko rozładowywała baterię, była niezoptymalizowana i pojawiały się nieoczekiwane błędy. Jan, który w tym duecie był pesymistą, był bliski poddania się.

Brian prosił go o cierpliwość, bo tak mocno wierzył, że mimo wszystko im się uda. Rzeczywiście – udało się.

Początkowo WhatsApp polegał na aktualizowaniu statusów, które wysyłały wiadomość do znajomych. Wkrótce twórcy zauważyli w swoich testach coś dziwnego. Użytkownicy dostosowywali swoje statusy nie tylko do aktualizacji, ale także do prowadzenia rozmów. Obserwując ten trend, przekształcili swój produkt z aplikacji do aktualizacji statusu w pełnowymiarową platformę do przesyłania wiadomości, którą znasz obecnie.

KRĘGOSŁUP MORALNY

Jan i Brian od początku chcieli stworzyć aplikację, która będzie odzwierciedlać ich własne ideały. Komunikator, w którym większość treści stanowią reklamy, był nie do pomyślenia. Podobnie z modelem subskrypcyjnym dla użytkowników. A sprzedaż danych użytkowników? Uważali za zło ostateczne i odrzucali tę myśl jak najdalej od siebie.

Te zasady wyróżniały ich na tle innych founderów w Dolinie Krzemowej, co okazało się ich dużą przewagą. Użytkownicy byli zachwyceni WhatsAppem w nowej wersji. Ktoś wreszcie stworzył zoptymalizowaną aplikację pod odbiorców, a do tego połączył ją z numerami telefonów.

Wzrost użytkowników był skokowy. Ponad 250 000 użytkowników wskoczyło na pokład aplikacji w zaledwie kilka miesięcy po uruchomieniu. Z obecnej perspektywy, gdy obserwujemy jak błyskawicznie przyjął się ChatGPT czy Threads, brzmi to, jak żart. Jednak w tamtym okresie, te wyniki robiły wrażenie. Pamiętaj, że WhatsApp nie ścigał się z innymi, a dopiero przecierał szlaki na raczkującym rynku komunikatorów.

Oczywiście ten sukces miał wpływ również na sferę finansową. W pierwszej rundzie inwestycyjnej zdobyli 250 000 dolarów. Tu również postąpili inaczej, niż większość startupów. Zamiast reinwestować pozyskaną gotówkę, schowali ją „do skarpety”.

Celem było poleganie na funduszach inwestorów, które miały utrzymać działalność aplikacji i uniezależnić ją od innych metod zarobkowych. Stąd też cięli koszty, w tym ograniczając swój zespół do minimum. Mimo to narzędzie wciąż działało, rosła liczba użytkowników, co przekładało się na popularność wśród VC.

Ten plan sprawił, że WhatsApp stał się ulubieńcem świata technologii. Dali użytkownikom przestrzeń wolną od reklam, nie sprzedawali ich danych, a korzystanie było całkowicie darmowe. Co prawda wprowadzili roczny plan za 1 dolara, jednak nawet on był dobrowolny. To była samonapędzająca się maszyna – użytkownicy ich uwielbiali, a ich liczba wciąż rosła. A to napędzało zainteresowanie biznesu.

Do 2010 r. wszystkie największe firmy próbowały kupić firmę. Jednak founderzy trwali twardo przy swoim i odrzucali każde zaloty. Akceptowali tylko inwestycje i w ten sposób, rok później, zamknęli rundę z 8 milionami dolarów. Musieli oddać jedynie 15% udziałów.

Do 2013 już ponad 213 milionów użytkowników korzystało z apki. W tym roku otrzymali dodatkowe 50 milion dolarów na rozwój firmy, co wraz z ogromną bazą odbiorców, podniosło wartość startupu do 1,5 miliarda dolarów. Należy pamiętać, że wciąż nie generowali żadnych pieniędzy. Całość pochodziła od inwestorów.

Tak skonstruowany plany niestety nie mógł trwać wiecznie. Musieli znaleźć sposób na monetyzację produktu, inaczej shareholderzy po prostu by uciekli. Na szczęście dla founderów pojawiła się okazja nie do odrzucania. Facebook, który wcześniej odrzucił obu founderów podczas rekrutacji, położył na stół ofertę wartą 19 miliardów dolarów, pozwalając Brianowi i Janowi dalej kierować rozwojem WhatsAppa. Na początku 2014 roku doszło do finalizacji umowy.

Nigdy wcześniej nie otrzymali propozycji tak szczodrej, że mogła całkowicie zmienić życie ich i startupu. A przecież rozmawiali ze wszystkimi możliwymi tech-gigantami. Dlaczego Zuck zdecydował się wyłożyć 13x więcej niż wartość aplikacji, która nie przynosiła przychodów?

„SPRZEDALI SIĘ”

WhatsApp był liderem w działce komunikatorów i bił na głowę Messengera pod każdym względem, a przede wszystkim pod względem użytkowników, co było niebezpieczne dla szefa Facebooka. Natomiast posiadanie w swojej stajni WhatsAppa, Instagrama (kupionego w 2012 roku) i Facebooka stworzyło imperium mediów społecznościowych, które znasz do dzisiaj.

Co oczywiście zwróciło uwagę organów regulacyjnych. Korporacja zgarniała za dużą część tortu, co groziło szansą na budowę monopolu. Prowodyrem była oczywiście Europa, która stała na straży wolności. Przynajmniej na początku. Zuck zaproponował, że jego firma nie będzie się wspierała danymi WhatsAppa. Wskazał na bezpieczne szyfrowanie typu end-to-end w aplikacji, a Facebook twierdził, że nie posiada danych użytkowników.

Przesłanie było jasne: prywatność użytkowników pozostawała nienaruszalna. Ta sama wizja została przedstawiona founderom. Transakcja została sfinalizowana, lecz świat nie wiedział, że Zuck miał kilka pomysłów jak z WhatsAppa zrobić kurę znoszącą złote jaja.

Tak naprawdę od początku chodziło o dane. WhatsApp nie był zwykłą aplikacją. Był na każdym urządzeniu, stąd liczba informacji o użytkownikach była ogromna. Mówimy tu o numerach telefonu, kontaktach, zdjęciach i tak dalej. Do 2014 roku WhatsApp mógł pochwalić się 500 milionami aktywnych użytkowników.

Jedyną przeszkodą byli Brian i Jan. Niezależność, którą im obiecano, okazała się wydmuszką. WhatsApp był dołączony do korporacji jako zespół produktowy, a Facebook w trymiga rozpoczął integrację swojej platformy z komunikatorem i wykorzystaniem ich do reklam. Kolejnym krokiem było ściągnięcie szyfrowania, które było oczkiem w głowie founderów i dawało bezpieczeństwo użytkownikom.

Obaj founderzy byli wielkimi orędownikami prywatności. Proponowali rozwiązania subskrypcyjne, tylko po to, by uniknąć wykorzystania danych. Jednak to one miały dać prawdziwą przewagę Facebookowi.

Wyobraź sobie, że budujesz rewolucyjny produkt, znany ze swoich silnych zasad, tylko po to, by zobaczyć, jak przekształca się we Frankensteina. Tak układała się rzeczywistość WhatsAppa.

Dwa lata po przejęciu firmy Facebook ujawnił wielkie plany włączenia komunikatora do swojej kolosalnej bazy danych. Dane, które kiedyś były szczelnie zamknięte, wkrótce miały trafić bezpośrednio do giganta.

Pomysł Briana i Jana został przekształcony w narzędzie do głębokiej eksploracji informacji o użytkownikach. Taktyka była w totalnej kontrze do wizji, z jaką założyli aplikację. Nastąpiła walka na szczycie. WhatsApp nie chciał dzielić się danymi. Twierdził, że korporacja łamie warunki umowy. Okazało się, że dodatkowe zapisy w umowie umożliwiały testowanie monetyzacji na platformie. A Facebook utrzymywał, że dopiero bada swoje możliwości. W kontrakcie znajdował się również artykuł: jeśli Jan i Brian chcą opuścić statek, to będą musieli zapłacić ogromne odszkodowanie.

Początkowo relacje były obiecujące. Natomiast po ukazaniu się prawdziwej twarzy Zucka, przerodziły się w głęboką niechęć. Biznesmeni żałowali swojej decyzji:

„I sold my users' privacy to a larger benefit. I made a choice and a compromise. And I live with that every day" - powiedział Brian i to on pierwszy opuścił firmę. Kosztowało go to 850 milionów dolarów. 7 miesięcy później odszedł Jan i musiał również zapłacić karę wynoszącą prawie miliard dolarów.

Od tamtego czasu raz po raz wybuchają afery z Facebookiem w tle, gdzie zarzutami jest nadmierne wykorzystywanie informacji o użytkownikach. Odejście founderów odblokowało pełny potencjał komunikatora. Korporacja wreszcie mogła dowolnie testować różne rozwiązania. Kolejną aferą była zmiana warunków korzystania z aplikacji. Użytkownicy otrzymali powiadomienie o zmianach i mogli je tylko zaakceptować, co oburzyło sporą rzeszę fanów aplikacji.

Mówimy tu o kontaktach, danych finansowych, zakupach, treściach czy wykorzystaniu danych. Jest to podobny zestaw warunków, na które trzeba się zgodzić, aby stworzyć konto na Threads.

BIZNES DANYCH

Po aferze Cambridge Analytica, Facebook został ukarany przez FTC grzywną w wysokości 5 miliardów dolarów. Wygląda jednak na to, że nie wyciągnęli wniosków z tej lekcji. Zaledwie dwa lata później dane osobowe 267 milionów osób wyciekły do sieci i były sprzedawane na czarnym rynku.

Okazuje się, że Bing, Netflix, Spotify, rosyjska wyszukiwarka Yandex czy Huawei chętnie korzystały ze zbiorów Facebooka.

A jednym z głównych narzędzi napędzający cały biznes jest oczywiście WhatsApp, któremu właśnie stuknęło około 2,7 miliarda aktywnych użytkowników, co daje 33% populacji świata.

Chętnie dzielimy się naszymi danymi, a przychody Facebooka z reklam gwałtownie rosną. Do końca 2021 r. zebrano 115 miliardów dolarów na wszystkich platformach Mety. Wielu się tego nie spodziewało, ale WhatsApp, pod szyldem Facebooka, przekształcił się w kopalnię danych, wartą każdego wydanego miliarda. 19 miliardów dolarów spłaca się z nawiązką.

Nic nie wskazuje na to, że WhatsApp spadnie z piedestału, choć Brian Acton, jego założyciel, próbuje odkupić swoją decyzję. Od 2017 buduje Signal, chroniący prywatność użytkowników.

Mimo to WhatsApp wciąż pozostaje na topie, bezustannie zasilając imperium Facebooka i niewiele wskazuje, by z niego zleciał.

Główne źródła:

Poznaj nowe narzędzia i zwiększ swoją sprzedaż

A co dokładnie tam się znajdzie? Dzięki Smart Hack zdobędziesz praktyczną wiedzę i poznasz narzędzia, dzięki którym zoptymalizujesz, zautomatyzujesz i zwiększysz swoje przychody.

Znajdziesz tam tylko zweryfikowane sposoby na lepszy marketing, sprzedaż, produktywność i rozwój swojego biznesu. Testowane i polecane osobiście przeze mnie.

📰 Newsy Warte Twojej Uwagi

Obecna CEO firmy X (Twittera), Linda Yaccarino, poinformowała, że spółka jest bliska osiągnięcia progu rentowności. X wciąż ma wiele nieuregulowanych rachunków i zmaga się z różnymi procesami sądowymi dotyczącymi niezapłaconych czynszów za biura w różnych krajach.

Sąd Najwyższy odrzucił wniosek firmy Epic o złagodzenie przez Apple wytycznych dotyczących App Store. Obecnie firma ogranicza twórcom aplikacji na iOS możliwość kierowania użytkowników do innych opcji płatności. Sąd nie uzasadnił swojego orzeczenia. Jeśli deweloperzy ominą mechanizm płatności App Store, mogą uniknąć "opłaty Apple". Apple oświadczyło jednak, że może nałożyć osobną prowizję, jeśli stanie się to powszechną praktyką.

W zeszły czwartek Virgin Galactic wystrzeliła swoich pierwszych turystów w kosmos. Wśród nich znalazł się brytyjski olimpijczyk, który zarezerwował swoje miejsce bagatela 18 lat wcześniej, a także mama z córką. Virgin Galactic ma rozpocząć comiesięczne podróże. Około 800 osób już czeka w kolejce na swoją kolej, a bilety na wycieczkę kosztują około 450 000 dolarów.

W 2013 roku Amazon rozpoczął produkcję niestandardowego krzemu. Firma wprowadziła własny procesor oparty na architekturze Arm. To konkurencja dla produktów AMD i Intela. Przed zaprezentowaniem przez Google swojej jednostki przetwarzania Tensor w 2020 roku, Amazon już w 2018 roku wprowadził chipy skoncentrowane na sztucznej inteligencji. Całość jest częścią planu podbicia rynku AI.